Od dziś (20.01) miałem wynajęty samochód. Dlatego wstałem wcześniej by zjeść śniadanie i wymeldować się z hotelu, a następnie autobusem miejskim o 8:30 dojechać na lotnisko.
Auto wynająłem w firmie Sixt. Formalności poszły dosyć sprawnie i o 9:30 już pakowałem się do Mitsubishi. Z Michałem umówiłem się w centrum Funchal, przy promenadzie, skąd wydawało mi się że łatwo go będzie odebrać. Nie przewidziałem że w nawigacji którą zabrałem z Polski mogą być nie naniesione zmiany ruchu spowodowane remontem. Dojazd w umówione miejsce zajął mi 15min, kręcąc się w kółko po wąskich uliczkach jednokierunkowych. Ale się udało.
Jedziemy na początek dnia na szczyt Pico do Arieiro (1818m.n.p.m.). Dojazd zajmuje nam 30min, droga cały czas pod górę, często na 2 biegu, później nawet w deszczu. Na miejscu mgła i kilka aut. Nie widać doliny. Szkoda. Robimy kilka zdjęć i jedziemy dalej nad wybrzeże.
|
Pico do Arieiro |
Po godzinie jazdy przez środek wyspy, dotarliśmy na przylądek Ponta de São Lourenço. Tutaj zaczyna się jedna z najpiękniejszych tras na wyspie. Wiał dosyć silny wiatr, na przemian z deszczem.
|
Ponta de Sao Lourenco |
|
Cel naszej wędrówki |
Mimo trudnej pogody idziemy na cypel. Przejście tej pięknej trasy zajęło nam w dwie strony 2,5h, po drodze robiąc masę zdjęć. Na prawdę warto było się wysilić. Na trasie oprócz nas sporo turystów, którzy nie zważali na kapryśną pogodę.
|
Stamtąd przyszliśmy |
|
Przylądek w całej okazałości |
Po powrocie do auta decydujemy się na zwiedzenie pobliskiego Machico. Urocze małe miasteczko. Tutaj rozstaję się z Michałem. On wraca autobusem do Funchal, a ja jadę dalej wzdłuż wybrzeża do Ponta Delgada, gdzie mam wykupiony nocleg w Estalgem Corte do Norte (28.00€ za nocleg ze śniadaniem). Trasa do tej miejscowości miała tylko 40km, a przejechanie jej przez gorskie drogi zajęła ponad 2h. Głodny w końcu dojechałem do celu (po drodze był jeszcze objazd, bo ziemia się osunęła). Rui, miły właściciel wpuścił mnie do pensjonatu. Pokazał pokój, chwilę porozmawialiśmy o hotelarstwie i polecił mi restaurację w pobliskim São Vicente. Niestety była zamknięta. Zjadłem hamburgera w barze, który był otwarty. A później to już tylko spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz