poniedziałek, 10 lutego 2014

Bergen - wycieczka 1-dniowa

Do Bergen robię podejście nr 2. Już w zeszłym roku miałem kupione bilety, ale przez pracę się nie udało. Skandynawia fascynuje mnie odkąd zacząłem podróżować. A ponieważ jest droga to moje wyjazdy w tym kierunku zazwyczaj kończą się na max. 2 dniach pobytu. Bilety rezerwowałem 17 grudnia, i wtedy były tylko 2 terminy gdzie można było złożyć pobyt z 1 noclegiem za 68,00 PLN. W ciągu tego jednego dnia chcę zobaczyć w Bergen jak najwięcej, oczywiście włączając to wejście na górę Floyen.

Tanie bilety lotnicze Wizz Air
Na samolot wstaję już o 3:30. Szybka kawa, śniadanie i w drogę na lotnisko. Do przejechania mam ok. 55km. Na parking dojeżdżam o 5:00. Zostawiam kluczyki Wojtkowi - właścicielowi parkingu, z którym znam się dobrze i po 5min jestem już pod terminalem. Dzisiejsze przejście security trwa wyjątkowo długo, bo 40min. To dlatego że sporo osób nie rozumie poleceń obsługi lotniska. Cóż więcej dodać... ? 

Po wjechaniu na górę zobaczyłem jak się ustawia kolejka do "boardingu" przy bramce 15. Znowu udało mi się tak stanąć że byłem w czołówce... a dzięki temu po wejściu na pokład samolotu mogłem sobie wybrać takie miejsce, które sprzyja... spaniu :) Po wzbiciu się w powietrze to już tylko spokojny lot i sen...

W Bergen wylądowaliśmy o 8:00. Dopiero się rozjaśniało. W terminalu lotniska wybrałem z bankomatu 200.00 NOK (nie doczytałem czy w autobusie można płacić kartą, więc wolałem mieć korony tak na wszelki wypadek) i przeszedłem dosyć szybko ponad 2km na przystanek autobusowy linii 51 i 53 jadącej do centrum (pętla Birkelandskrysset).

Trasa z lotniska na pętlę Birkelandskrysset (linia 51 i 53)

Normalna cena biletu na autobus to 29.00 NOK (ważny jest 70min od skasowania), jednak ani na pętli ani na lotnisku nie ma automatu, stąd musiałem kupić droższy u kierowcy za 41.00 NOK (można płacić kartą).

O 9:55 dojechałem do miasta. Samo ścisłe centrum Bergen jest małe i spokojnie spacerem można je przejść w godzinę. Lekko popadało ale zaraz chmury się rozeszły. Bergen to właśnie takie miasto, w którym większość czasu pada. Podobno 250 dni w roku. 

Z autobusu wysiadłem na ostatnim przystanku Festplassen (tuż koło jeziorka), skąd tylko jedna ulica dzieliła mnie od deptaku Torgallmenningen, gdzie mieszkańcy spędzają wolny czas.

Torgallmenningen

Ponieważ z Katriną z recepcji hostelu YMCA umówiłem się 13:00, miałem blisko trzy godziny aby obejść Bryggen (czyli drewniane nabrzeże portowe wpisane na listę UNESCO), Bergenhus (teren dawnej twierdzy) oraz wejść na górę Floyen.

Pierwsze swoje kroki skierowałem do informacji turystycznej, która mieści się na piętrze targu rybnego (Fisketorget). 

W tle góra Floyen

Zaopatrzony w mapki przespacerowałem się na drugą stronę kanału, by pozaglądać w opustoszałe zakątki Bryggen. To teren dawnych gildi kupieckich. Domki faktycznie krzywe, uginające się pod ciężarem belek, ale mimo to stoją tak tutaj już kilkaset lat. 

Bryggen

Kawałek dalej jest Bergenhus, czyli miejska twierdza. Miałem w planie wejść do sali Hakona, ale niestety była zamknięta. Czas wdrapać się na Floyen. Przeszedłem więc koło dolnej stacji kolejki, wspinając się wyżej i coraz wyżej krętymi schodami (robiąc przystanki na klikanie zdjęć), a jak się schody skończyły to udeptaną leśną ścieżką. Wg mapy Google przeszedłem 3,5km a zajęło mi to 1h 15min.


Widok na Bergen z góry Floyen

Widok z góry robi wrażenie. Piękna panorama miasta oraz okolicznych fiordów. Na szczycie było sporo turystów, jednak większość tak jak ja dostała się na górę pieszo. Zaskakujące jest to że w lutym w Norwegii jest tak zielono, a dziś nawet jest cieplej niż w Madrycie!

Po zejściu do miasta odebrałem kartę do pokoju w hostelu i zrobiłem sobie 2h przerwę na odpoczynek i obiad, który zabrałem ze sobą z Polski. To co miałem w planie zobaczyć zobaczyłem, a to co uda mi się zobaczyć po południu będzie bonusem.


Ulica Marken

Po wyjściu na miasto rozpadało się. Ale w końcu to Bergen - najbardziej deszczowe miasto kraju. Widać po mieszkańcach że deszcz nie robi na nich wrażenia. Przeszedłem się handlową ulicą Marken, na chwilkę wszedłem na dworzec kolejowy (żeby przeschnąć), wdrapałem się na szczyt przy którym stoi kościół Johanneskirke i rundkę po mieście skończyłem przy Bryggen. Po blisko 18h na nogach padam ze zmęczenia. Następnego dnia muszę znowu wcześnie wstać, bo już o 6. Śniadanie i krótki spacer na przystanek autobusu Flybussen, z którego o 6:27 jadę na lotnisko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz